Strona główna Dodaj do ulubionych Napisz do nas
O nas|Aktualności|Galeria|Dziennik wypraw|Kontakt
   
Orla Perć znienacka

Szybki wypad na Orlą – chodził ten pomysł za mną od jakiegoś czasu. Prognozy zapowiadały ładną pogodę w weekend – więc jadę. Niestety Marek na wakacjach a Symon z innymi zobowiązaniami na ten czas – więc idę sam.

Plan: piątek wieczorkiem z Palenicy do Piątki, tam nocleg pod gwiazdami, wczesna pobudka w sobotę, wyjście na Zawrat, dalej Orla Perć, Krzyżne, Waksmudzka Rówien, Gęsia Szyja, Rusinowa Polana, Palenica.

Pod wieczór w piątek idąc z Palenicy w stronę Wodogrzmotów można poczuć się trochę "nie na miejscu". W oczach wielu spośród mijanych – a jest ich jeszcze co niemiara – widzę nieme pytanie – "koleś, czy Ci się kierunki nie pomyliły?". I choć jest bardzo rześko w moim szybkim marszu wystarcza krótki rękawek. W żyłach czuję szybsze krążenie krwi – trochę przez szybki krok, a trochę – bo znów tu jestem. Wieczorem, sam z górami, przyrodą, sam ze swoimi myślami.

Przy wodogrzmotach wchodzę w las, strumyczek mijanych ludzi zdecydowanie zaczyna wysychać. Jako, że jest coraz ciemniej oczy mijanych ludzi zawierają coraz więcej lęku, a i pytania się pojawiają "ile jeszcze…?", "dobrze idziemy…?" i najlepsze (po chwili przyczajenia gdy usłyszeli mój krok) "czy nie widział pan niedźwiedzi?!?". Tych, którzy znaleźli się tu o tej porze nieprzypadkowo rozpoznać można jednym rzutem  oka, z ich strony usłyszeć można tylko pozdrowienie. I … jakaś wyczuwalna nić porozumienia.

Mimo zapadającego zmroku nie korzystam z czołówki – las powoli rzednie a w kosodrzewinach można poruszać się nawet po omacku. Wieje lekki wiatr, niebo jest całkowicie bezchmurne, granie Wołoszyna, Opalonych i Świstowej Czuby po obu stronach ścieżki odcinają się na jego tle. Ależ ja sobie cenię tą samotność na górskim szlaku. 

W schronisku (mimo, że to już początek września) tłok bardzo duży. To, że nie ma już podłóg w środku – oczekiwane. Ale to, że już na zewnątrz ludziska śpią na tarasie właściwie zajmując całą tą przestrzeń – trochę mnie zaskoczyło. Znajduję dla siebie kawałek równej podłogi na kamieniach pod murem – co mi więcej trzeba? Kolacja przyniesiona ze sobą, rozkładam matę i śpiworek i do spania jestem gotów. Ale – jak tu spać, gdy w koło tak pięknie? To niesamowite jak mija noc pod gwiazdami. Jest tak pięknie, że nie chce się zasypiać. Przebudzany przez wiejący porywisty wiatr cieszę się każdą chwilą braku snu. Z małymi wyjątkami – gdy do schroniska czasem docierają jeszcze rozbawieni spóźnialscy robiąc dookoła siebie mnóstwo hałasu zakłócając panującą wkoło ciszę. Teraz już wiem, że następnym razem schronisko należy minąć szerokim łukiem, znaleźć miejsce gdzieś w kosówce i wtedy cisza i pustka będzie tylko dla mnie. I całe to rozgwieżdżone niebo jakiego poza tak odosobnionymi miejscami już zobaczyć nie można.

Zaprogramowałem się na pobudkę na 4 rano (ruszam o 4:30) – to ma być moja polisa zabezpieczająca puste szlaki tylko dla mnie. I o dziwo – rzeczywiście dochodzę na Zawrat nie mijając po drodze nikogo! Na miejscu też pustka – a już 5:45:) Śniadanko jem patrząc na płynące w dole nad Doliną Roztoki chmury coraz bardziej podkolorowywane przez wstające właśnie słoneczko. A w koło tak niesamowicie cicho.

Mam przed sobą całą Orlą Perć tylko dla siebie. Idąc na Zawrat dostrzegłem gdzieś daleko za sobą poruszające się światełko czołówki – na szczęście teraz rozpoczynając trasę nie widzę nikogo za sobą. Samotność – to jedno z najbardziej oczyszczających doświadczeń – stała się dzisiaj moim udziałem. Mam to szczęście, że aż do Skrajnego Granatu idę w absolutnej samotności. Dostrzegam tylko na początku trasy pierwszych ludzi – są dla mnie jednak tylko poruszającymi się punkcikami. Dopiero tutaj spotykam trójkę turystów zmęczonych wspinaczką na Granaty i zmierzających już w dolinę. Dalej aż do Krzyżnego dalej absolutna pustka. Dziwi mnie to trochę – spodziewałem się, że choć kilka grupek minie mnie idąc w stronę przeciwną.

Do Krzyżnego docieram o 10:30 – nieźle, jak na biurowego starego zgreda. To co prawda dopiero moje pierwsze pełne przejście Orlej, do tej pory dwa razy przymierzałem się do niej po kawałku. Ale chyba nawet idąc tym szlakiem po raz setny widoki nadal będą zapierały dech w piersiach. Światło wypełniające Dolinę Pięciu Stawów rozpraszające się w porannych oparach, szczyty pomalowane na złoto przez zapalające się nad wschodem słońce, spojrzenie z Granatów na cały przebyty szlak i to co jeszcze przede mną – to wszystko wywołuje takie emocje, których zamiana w słowa nie jest możliwa.

Na Krzyżnem robię sobie pół godzinki odpoczynku; śniadanko; wygrzewanie się w słoneczku. Docierają i pierwsi turyści, widać kolejnych zmierzających szlakami w moją stronę – czas na mnie. Znowu mam dziwne przeświadczenie, że coś jest nie w porządku. Wszyscy idą w przeciwną stronę. Cała moja wyprawa właściwie przebiega w podobnym klimacie – zwrot ten sam, kierunek przeciwny :) Aż do szlaku na Gęsią Szyję ludzi mijam relatywnie niewiele – nie jest to na szczęście Ceprostrada. Cieszę się tą wędrówką w Tatrzańskich lasach pachnących igliwiem, południowym słońcem. Mijam strumień płynący po omszałych kamieniach a nad nim wisi słoneczko. Robię zdjęcia – niestety głupawka nie oddaje nawet ułamka tego, co można zobaczyć siedząc na miejscu.

Końcówka trasy to już jedno z najbardziej komercyjnych miejsc w Tatrach oblepionych przez setki czarnych poruszających się punkcików. Uciekam z tych szlaków jak najszybciej do samochodu. Ten wyjazd pozostawi we mnie niezatarte wrażenia które pozostaną tylko moje (wiem - truizm). Z Wami mogę się podzielić kilkoma zdjęciami – drobną namiastką piękna, którego doświadczyć tak naprawdę można tylko decydując się podnieść swoje cztery litery i samemu mierząc się ze swoimi słabościami, lękami i marzeniami.

Każdy kolejny udany wypad w góry zaspokaja część moich pragnień, realizuje jakieś marzenie. Ale każdy kolejny buduje coraz to nowe potrzeby. To jakby studnia bez dna. Wracając do domu moje centrum przetwarzania zaczyna niezwłocznie kombinować "co dalej", "co teraz". Na pewno pójdę znowu w góry. Czemu – bo są :)

Zapraszam do zdjęć i do komentowania!

Luk

 

Dodaj komentarz
TAK
1750
NIE
1773
Czy ten artykuł był dla Ciebie ciekawy?
Aby oddać głos, kliknij na rączkę
Orla
Czytając ten artykuł czułem że tam jestem. Muszę kiedyś spróbować góry o 5 rano :)
2011-09-06 21:42:44
Mario z biura
GADABOUT.PL
projekt i wykonanie m3.net

Ta strona używa plików cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Zamknij