|
||||||||||||
|
||||||||||||
Giewont - szczyt obciachu? Pogoda ma być pod psem - trzeba wykorzystać więc, że rodzinka i tak siedzi w domu. No to w góry marsz. W piątek pomysl wpadł do głowy, zero odzewu na spontan - no to ide! No i - oczywiście było super! Giewont bez turystów PADŁ! Tym razem sam - więc sprint. 4 - pobódka. 6 - zaparkowałem w Kościelisku. o godzinie 16 byłem w domu! a co po drodze? Pogodna naprawdę fatalna, po drodze ulewa, wychodzę w ulewie. Wejście na Kasprow w ulewnym deszczu. bliżej szczytu deszcz zaczął rzednąć, w końcu przerodził się w mrzawkę. Nie wystraszył tylko mnie i kozic które przez jakiś czas postanowiły mi towarzyszyć na szlaku - doborowe towarzystwo. Na szczycie deszcz zamienił się w słaby śnieg - zacząłem powoli schnąć. Z Kasprowego idę na Kondracką Kopę - opady coraz mniejsze, czasem mała mżawka aż w końcu zanikają całkowicie. Czasem nawet widzę Suchą Dolinę w całej krasie. Docieram na Kondracką Kopę gdzie już nie ma śniegu na początku maja! Przypominam sobie nasze z Saymonem styczniowe tutaj wejście - co prawda widoczność podobna ale warunki zgoła inne. Teraz zostało już zejscie na przełęcz i wyjście na Giewont. Niestety spowity w chmurach więc widok na Zakopane nie całkiem czytelny - pozostaje wyobraźnia. Jednak ta pustka, cisza, spokój - bezcenne. A słyszałem, że tutaj tłumy... Pozostaje zejscie do schroniska na Kondratowej - po drodze mijam kilka osób zmierzających na Giewont, niektóre to standard tenisówek i dżinsów (sic!). Jedna para pyta o warunki 'bo my pierwszy raz w górach' - zawracają. Generalnie - cała trasa (bez dojazdu) zajmuje mi niecale 7 godzin z obiadkiem w schronisku. I zdążyłem jeszcze popołudnie spędzić z rodzinką! Polecam! Luk.
|
||||||||||||
GADABOUT.PL | ||||||||||||
projekt i wykonanie m3.net |