|
||||||||||||
|
||||||||||||
Beskidy w zimowej krasie
Spontan - to co lubię. Szybki telefon do Saymona w piątkowe popołudnie, burzliwe konsultacje z naszymi lepszymi połowami, ich entuzjastyczne zgody i ... jedziemy na nocne wyjście w Beskidki. Podjęliśmy próbę z Borówą - może następnym razem:) Zaczynamy wieczorkiem od dojazdu do Wapienicy. Albo nie Wapienicy? To w końcu gdzie zaczynamy? Zabłądziliśmy już w samochodzie?!?! OK, rzut oka na mapę, synchronizacja z GPS - jest, udało się. To chyba jednak uda się rozpocząć wędrówkę. Śniegu jest dużo, ale początek wędrówki wypada po drodze, po której przejechał pług. Dodatkowo wyprzedza nas jakiś samotny piechur – więc po śladach idzie się jeszcze łatwiej – nawet czołówkę nie ma sensu zapalać. Nie ma sensu? No tak – gadka-szmatka, idzie się genialnie ale gdzie jest ten cholerny szlak? Skończył się … No to zestrajamy mapę z GPS i decydujemy się na ”mały przełaj”. Dostrzegliśmy na mapie drogę gruntową prowadzącą do naszego szlaku – to nic, że droga przecina poziomnice prostopadle. My nie damy rady? Wyliczyliśmy, że będziemy się martwić jeśli po godzinie nie dojdziemy do szlaku. OK., drogę udało się odnaleźć. Co by nie przeciągać – następne półtorej godziny to brnięcie w śniegu do kolan, często znacznie głębszym nie bardzo widząc jakikolwiek trakt. Jakiś nieszczęśliwiec szedł już tędy – lecz czasem gubimy jego trop. Są i ciekawsze chwile – wchodząc w środku lasu w chmurę w nocy i będąc poza ścieżkami – robi się na moment ”nieswojo”. Na szczęście mamy GPS i docieramy do szlaku – zabrało nam to znacznie więcej sił niż można się było spodziewać. Okazuje się, że jesteśmy już jakieś pół godzinki od schroniska na Szyndzielni. Luzik. Jednak decydujemy się, że dojdziemy przynajmniej do Klimczoka (chociaż – o czym warto wspomnieć chociaż teraz – naszym celem była Błatnia :). No to idziemy – to niedaleko. 50 min. Już dość mocno zmęczeni kilka razy w interwałach 10 minutowych widzimy, że Klimczok jest za 20 min J. Ale w końcu dochodzimy. Dochodzi północ – schronisko zamknięte. Po kilku próbach udaje się dobudzić zarządcę. Z ogromnym spokojem zaprasza nas do środka, daje pokój. Szacunek. Ciepełko, szybki prysznic, ociupinka czegoś rozgrzewającego od środka, kimono. Rano naszym priorytetem staje się jak najszybsze dotarcie do samochodu – w końcu po to są nocki by nasze lepsze połowy za długo nie musiały na ans czekać ;) Warunku naprawdę wspaniałe, górki przepiękne. Przez noc spadło jakieś 5 cm puchu do i tak już dużej pokrywy. Polecam zdjęcia! Docieramy do Błatniej pustymi szlakami (mijając kilku ludzi na skuterach), zajadamy ciepłe śniadanko i w drogę. Żałujemy, że nie mamy nart SKI-TOUROWYCH ze sobą – są naprawdę idealne warunki do touringu. Koło południa idąc po prawie nieprzetartych szlakach docieramy do samochodu. Było pięknie, było warto.
|
||||||||||||
GADABOUT.PL | ||||||||||||
projekt i wykonanie m3.net |